Park Paderewskiego: druga strona historii. Kiedy oskarżenia przesłaniają prawdę
Gdy inwestycja mieszkaniowa staje się symbolem lokalnego rozwoju, przyciąga uwagę. Gdy pojawiają się problemy — przyciąga oskarżenia. Gdy w grę wchodzą wielkie pieniądze — emocje rosną. A gdy wszystko zaczyna się sypać, najłatwiej wskazać jednego winnego.
Taki właśnie scenariusz rozgrywa się dziś w Zawierciu. Inwestycja Park Paderewskiego, zapowiadana jako model nowoczesnego budownictwa mieszkaniowego, została zatrzymana. Media piszą o „największej aferze deweloperskiej w regionie”, cytują anonimowe relacje, rzucają nazwiskami.
Ale jest coś, czego nie robią: nie zadają pytań. A już na pewno nie zadają ich wszystkim stronom.
Inwestycja w Zawierciu z potencjałem, która stała się celem
Park Paderewskiego miał być inwestycją nowego typu: ekologiczną, energooszczędną, z inteligentną infrastrukturą, prywatną siłownią, salą kinową, rozwiązaniami smart home. Projekt, który od początku wyróżniał się skalą i ambicją. I który zdobył realne zainteresowanie rynku — sprzedano dziesiątki lokali, a sama marka zaczęła funkcjonować w świadomości mieszkańców regionu.
Dziś o tym się nie mówi. Dziś mówi się tylko o domniemanych nieprawidłowościach. Ale warto przypomnieć: to Kamil Szczepańczyk i jego zespół stworzyli ten projekt od zera. To on zaryzykował kapitałem, reputacją i czasem. To on zbudował zespół, który postawił fundamenty i ruszył z realizacją.
Nikt inny.
Znikające nazwiska, znikająca odpowiedzialność
Warto też przypomnieć, kto jeszcze był odpowiedzialny za ten projekt. Kto nadzorował pracę zarządu, zasiadał w radzie nadzorczej, reprezentował spółkę wobec instytucji i mediów?
Przez długi czas funkcję tę pełnił Krzysztof Kot. Prawnik. Doradca. Osoba wpływowa, działająca na wielu frontach — zarówno w biznesie, jak i w relacjach z lokalnymi władzami. Jego nazwisko pojawiało się w pierwszych publikacjach… i zniknęło. Dziś nie ma go w żadnym artykule. Nie ma komentarza, nie ma cytatu, nie ma odpowiedzialności.
Czy przypadkiem nie zbyt wygodnie?
“Największe pieniądze są w śmieciach” – przypadek czy schemat?
W prywatnych rozmowach z osobami z otoczenia tej inwestycji jedno zdanie powracało regularnie: „Największe pieniądze są w śmieciach”. Dla niewtajemniczonych brzmi to jak cyniczny żart. Ale wystarczy prześledzić lokalne afery gospodarcze, przetargi, doniesienia o składowiskach odpadów i nagłych zmianach właścicielskich, by zrozumieć, że w regionie Zawiercia to więcej niż tylko powiedzonko.
W jednej z takich spraw – dotyczącej ogromnej hali z tysiącami beczek z nielegalnie składowanymi odpadami – Kamil Szczepańczyk złożył wadium do przetargu. Finalnie nie przystąpił do zakupu. Dziś okazuje się, że ten sam obiekt jest przedmiotem zawiadomienia, które sam złożył.
To nie jest plotka. To fakt. Można go sprawdzić. I można zadać pytanie: czy niektóre zarzuty wobec niego nie mają na celu przesłonięcia czegoś znacznie poważniejszego?
Podwójne role, podwójne standardy
Jeszcze bardziej niepokojące są informacje ujawnione niedawno przez jednego z podwykonawców pracujących przy Parku Paderewskiego. Otóż ta sama osoba, która wcześniej była zaangażowana w nadzór nad projektem, dziś reprezentuje tego wykonawcę w prywatnym sporze z innym dużym deweloperem.
Równolegle zacieśnia relacje z tym drugim podmiotem. Co więcej — podobno pozyskał kontakt właśnie dzięki relacji ze swoim obecnym mocodawcą.
To klasyczny przykład konfliktu interesów. To sytuacja, w której jedna osoba rozgrywa relacje z obu stron — mając dostęp do informacji, kontaktów i decyzji. To układ, który nigdy nie służy przejrzystości, a często — tylko własnej korzyści.
Zarzuty bez dowodów, wyroki bez procesu
Łatwo dziś rzucać hasła: „malwersacje”, „wyprowadzanie środków”, „zarząd zawieszony”. Ale gdzie są dokumenty? Gdzie są pełne analizy? Gdzie jest realna przestrzeń na odpowiedź drugiej strony?
Kamil Szczepańczyk od początku deklaruje gotowość do współpracy, do przedstawienia danych, do rozliczenia każdego wydanego złotego. To nie jest postawa człowieka, który ucieka od odpowiedzialności. To postawa człowieka, któremu zależy na prawdzie.
Wnioski, których nikt nie wyciąga
Jeśli jedna strona sprawuje nadzór, prowadzi komunikację, reprezentuje wykonawców i klientów, zasiada w radzie nadzorczej i… nagle znika z przekazu medialnego, to nie jest przypadek.
Jeśli ta sama osoba pojawia się w sprawach związanych z innymi aferami gospodarczymi — to nie jest zbieg okoliczności.
Jeśli zaczynamy układać fakty i relacje — historia przestaje być jednostronna. Zaczyna być skomplikowana. I przez to — bardziej prawdziwa.
Czas na uczciwość. Czas na prawdę. Czas na pytania
Park Paderewskiego to nie tylko budynki i działki. To projekt, za którym stoją ludzie, ich pieniądze, ich reputacja i ich marzenia. Wszyscy zasługują na jedno: uczciwe spojrzenie.
Bo w tej chwili wiele osób odwraca wzrok od pytań, które są najważniejsze:
- Kto dziś układa przekaz?
- Kto miał wpływ na decyzje, a dziś próbuje się od nich odciąć?
- Komu zależało na przejęciu kontroli, zanim jeszcze ktokolwiek mówił o aferze?
To pytania, na które odpowiedzi trzeba będzie prędzej czy później udzielić. I lepiej, żeby zrobiły to media i instytucje — zanim zrobi to ktoś, kto nie będzie już miał nic do stracenia.
To nie jest koniec tej historii. To dopiero początek rozliczenia.